„Bratne” – szkoła Świętochowskiego.

Aleksander Świętochowski będąc teoretykiem pozytywizmu, a także   dobrym obserwatorem rzeczywistości,  postanowił spraktykować idee dotychczasowo przekazywane na papierze. W Gołotczyźnie funkcjonowała już  Ferma Rolnicza dla dziewcząt, ufundowana przez wspaniałą Aleksandrie Bąkowską, która doskonale sobie radziła, Poseł Prawdy widząc jej funkcjonowanie, postanowił utworzyć  szkolę dla chłopców.  Starania okazały się bardzo mozolne, trzeba było organizować zarówno materiały budowlane, sadzonki do ogrodu
i parku, jak również zajmować całą machiną biurokracji. O ile na miejscu, w małej wsi obok Sońska, nadzór na wszystkim sprawowała „Biała Pani”,  o tyle pozostałe działania spadały na schorowanego, ale pełnego zapału Świętochowskiego. O swych problemach pisał niejednokrotnie, zdając relacje właścicielce Gołotczyzny. – „…W tych dniach wyślę kasę ogniotrwałą, którą dostałem ( starą ) dla Bratnego. Nie bardzo ona potrzebna, ale się przyda. Niech Pani każe ją postawić w spichrzu lub gdziekolwiek.

Jeżeli p. Wanda znajdzie chwilę czasu, to może mi wypisze, jakie rośliny ozdobne i jakie róże przepadły. Jestem bardzo ciekaw. Z przyjęciem jej na kursy miałem bardzo dużo kłopotu, którym nie chciałem jej martwić, bo tylko 10 kobiet przyjmą a każdy profesor ma jakąś protegowaną. Ale wreszcie, zdaje się, już wszystkie przeszkody zostały usunięte.

Górny dostał na rachunek reszty należności i nowej dostawy 400 rb. ´, „ … Pisze mi Radwan, że Bratne „zagospodarowane jako tako”. Widzę, że gdybym żył jeszcze 10 lat i zajmował się tylko ekspedycyą przesyłek do Bratnego, jeszcze bym nie zadowolił Radwana. Tym czasem niech Pani będzie łaskawa zakomunikować, że czekają na okazyę : waga precyzyjna, dodatkowy obstalunek u Berenta?, 100 przeźroczy, kinkiety, widły. Wagi ( trzy ) są  wysłane z Lublina, a wczoraj dwie szafy jedna do pokoju gościnnego, druga na apteczkę – i stolik. Była u mnie Dziubińska, która omdlewała z zachwytu nad Bratnem. Szkoda, ze jej nie słyszał Radwan.”.

Zaangażowanie w powstawanie szkoły zahamowała z nagła wiadomość o braku pozwolenia na uruchomienie „Bratnego” Aleksander ubolewał nad tym i trochę ta informacja go przytłoczyła, odnajdywał wszystkie swoje koneksje, starał się ustalić przyczynę blokady: „Odebrałem list od Radwana, który mnie pobudza do starań o pozwolenie, jak gdybym ja w nich ustawał. Dziś znowu byłem w Uprawlenii, gdzie mi poradzono wysłać następujący telegram, który na drugiej kartce załączam – z odpowiedzią zapłacono, jeśli się chce ją mieć natychmiast. Wszelkie pozwolenia na 11o miesięczne kursy w tym roku tak opóźniono,
a Towarz. pszczel. ogrod. musiało dwa razy telegrafować. Niech który z panów pojedzie do Ciechanowa, pokaże depeszę Naczelnikowi Powiatu i wyśle. Ja jednocześnie napiszę do Petersburga. …”, „…Dziś wyjaśniło się zupełnie źródło odmowy w zatwierdzeniu – tkwi ono w Płocku, do którego obecnie szukam drogi. Ponieważ trzeba koniecznie na założycieli podać właścicieli ziemskich więc zwróciłem się do Tyszki, Ossowski zaś jeszcze nie odpowiedział…”, „ … Co do mniemanego mojego „szczęścia w dążeniu do celu, to prawie całe składa się
z bardzo licznych i mozolnych zabiegów, które poznają ci, co się zaczną starać o legalizacyę podobnej szkoły. Po takie również szczęście pojadę przy końcu lutego do Moskwy, jeżeli od Lednickiego i Babiańskiego otrzymam zapewnienie, że od tamtejszych polaków dostanę poważny zasiłek na szkołę. Chcą oni a poniekąd potrzebują mnie tam sprowadzić – niech zapłacą honoraryum drogiego lekarza. Z trudami tej podróży się nie liczę, jeżeli ona osiągnie dobry skutek. Nerwy ? dadzą mi siłę i wytrzymałość, jak to już nieraz bywało. Z chwilą gdy uparcie utkwiłem myśl w jeden punkt – dostarczenia Pani środków do zbudowania szkoły w ciągu roku bieżącego, już mnie nic nie cofnie, ani odchylić z tego dążenia nie zdoła. Bieda tylko z moją książką, która mnie przygniata ogromem pracy i którą chciałbym co prędzej skończyć – a do końca daleko.

Zostało mi dwie nowiny bardzo pocieszające: 11 miesięczne kursy zatwierdzone a o fermie gub. płocki dał dobrą opinię. Gdyby tylko ten delegat – leśniczy pospieszył się – moglibyśmy mieć zatwierdzenie w styczniu.…”

Uparcie dążył do celu i jak niejednokrotnie wspominał, cały ten proces sporo zdrowia mu ujął. Szkoła została ostatecznie otwarta. Aleksander Świętochowski oddał tej placówce oświaty nie tylko swój majątek, ale i serce. Wiedział bowiem, że każdy absolwent stawał się, chociaż w małym procencie pozytywistą, patriotą i dobrym człowiekiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *